Dzień 46

Wszystko ma swój początek i koniec. Dotrwałem, więc do tego etapu, że wszystkim osobom, z którymi miałem przez ostatnie 4 miesiące do czynienia w Korei, zdążyłem powiedzieć dziękuję i do widzenia. To był ciekawy okres mojego życia, na pewno pozostanie w mojej głowie i sercu. Korea, raczej kojarzyć mi się będzie z samymi pozytywnymi rzeczami. Począwszy od spraw zawodowych, które są wielkim nowym doświadczeniem, ale też miałem okazję poznać nowych przyjaciół, nawiązać ciekawe kontakty. Mam nadzieję, a w zasadzie jestem pewien, że cześć z nich przetrwa i będzie kontynuowana już po moim powrocie do domu. Jednak na sam koniec pozostawiłem najważniejsze osoby, które zostały w kraju 🙂 . Najbardziej dziękuję moim najbliższym, że dzięki możliwościom, jakie daje nowoczesna technologia, cały czas byłem blisko nich i niedogodności rozłąki mogliśmy zminimalizować do najniższego możliwego rozmiaru. Wielkie uściski, dla przyjaciół, znajomych, którzy również jak mogli to mnie wspierali 🙂 . Dla mnie, każda wiadomość otrzymana od Nich, jest jedną z najbardziej oczekiwanych i miłych rzeczy, na jakie się czeka będąc „na obczyźnie” 🙂 . Mimo, że nie czułem się tutaj osamotniony, bo grupę przyjaciół miałem bardzo fajną 🙂 . Miałem, więc swieże informacje z domu, z pracy, a ja ze swojej strony starałem się również dzielić swoimi doświadczeniami z pobytu w Korei, a czasami myślami 🙂 . Dzięki, obiecuję rewanż jeśli komus z Was też, trafi się rozłąka 🙂 .

Ostatni dzień, nastroił mnie trochę melancholijnie. Z jednej strony bardzo się cieszę z powrotu do domu i uściskania Moich Dziewczyn, a z drugiej strony kawałek mojego życia też został tutaj. Mimo nastroju, szara stoczniowa rzeczywistość nie pozwoliła jednak na rozmyślanie 🙁 . Ilość zgłoszeń na dzisiaj nie pozwoliła na nic innego jak ciężką pracę inspektorską. Tak więc ostatni dzień roboczy, nie może być zapisany jako spokojne pogaduszki w biurze, pożegnania, a tylko kojarzyć się będzie z pracą od rana do późnego po południa 🙁 . Jakiekolwiek plany (niekoniecznie moje, a raczej sugestie ze strony kolegów z biura 🙂 ), o kolejnych „pożegnalnych” spotkaniach musiałem przekreślić. Mam nadzieję, że nie będą mi mieli tego za złe, ale nie miałem po prostu czasu żeby z każdym z osobna gdzieś się żegnać 🙁 . Ostatni wieczór poświęciłem, na krótkie wizyty „z przybiciem piątki” u mojej zaprzyjaźnionej „polskiej grupy”, potem pozostało się spakować i „jutro” widzimy się w domu 🙂 . Tym sposobem kończę obiecane codzienne relacje, do których nawet się już trochę przyzwyczaiłem. Mam świadomość jednak, że były lepsze i gorsze, więc 4-ro miesięczne zapiski uważam za zamknięty rozdział 🙂 . Na razie nigdzie się nie wybieram, a w domu to ze mnie słaby pisarz 🙂 .

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *