Dzień 24

Najważniejszą informacją dzisiejszego dnia dla mnie to, odwołana piłka DNV-owska. Powód zbyt mało chętnych, bo pogoda jak na złość bardzo dobra 🙁 . Prawdopodobnie część osób się „wykruszyła” ze względu na jakieś duże spotkanie dotyczące jednego z budowanych tutaj statków. Planu B nie mam, wtedy nachodzą mnie różne myśli 🙂 . Czasami jest to jedynie wspomnienie dnia, odświeżenie dzisiejszych wydarzeń, ale zdarza mi się jakieś „głębsze przemyślenie” 🙂 .

Pamiętam jak byliśmy razem z Olą na tygodniowych wakacjach na Sardynii. To był nasz wypad, jedynie sami bez dzieci. Było bardzo fajnie, piękna pogoda, ładne krajobrazy, odskocznia od dnia codziennego i najlepsze z możliwych towarzystwo, wspólnie z moją Olą 🙂 . To był nasz tydzień, ale pod koniec, już oboje czuliśmy „jakiś niepokój”, tęsknotę za domem, bo cała reszta najważniejszych spraw w życiu została w Gdyni. Ale tydzień, to jest ok, bez problemu do ogarnięcia. Ale będąc tam razem, trzeba umieć: „wspólnie się nudzić” i „wspólnie się bawić”. Jestem całkowicie pewny, że to jest bardzo ważne i dodałbym to do listy „najważniejszych spraw w życiu”, którą kiedyś, w którymś z wcześniejszych wpisów na blogu napisałem. Ta lista jak widać, jest „listą otwartą” i cały czas wymaga aktualizowania. Jak zresztą całe życie, jak to mówią (nie wiem chyba ktoś mądry tak powiedział kiedyś 🙂 ), „jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana”. Przy tej okazji jeszcze jeden obrazek z Sardynii, mi się przypomniał. Leżeliśmy sobie na plaży, „pięknie się wspólnie nudząc” 🙂 , a obok nas była para, myślę że ok 60-70 latków i bite, co najmniej 4 godziny, non stop rozmawiali. Ponieważ to był język włoski, to brzmiało trochę jak piosenki z festiwalu w San Remo 🙂 . To był chyba „niedościgniony ideał”, połączenie „wspólnej nudy i zabawy”, oczywiście stosownie do wieku 🙂 . Chociaż nie wiem, czy to akurat  jest ten mój ideał. Ja chyba preferuję te dwa stany osobno 🙂 . Nie mniej jednak szacunek, dla tych Państwa, bo cały czas mieli sobie coś do powiedzenia, a zakładam, że i nudzić się wspólnie potrafią.

Krótko co w pracy, nie nudziłem się 🙂 . Zajęć podobna ilość jak wczoraj, czyli „umiarkowanie duże obciążenie”. Taki ładny zwrot mi się ułożył, ale właśnie tak zaplanowany dzień, należy do moich ulubionych, bo mija bardzo szybko, jednocześnie pozwalając na pracę bez konieczności „ganiania z wywieszonym językiem”, jeśli rozumiecie co mam na myśli 🙂 . Jedyna różnicą od codziennej rutyny, było pójście na lunch na zewnątrz stoczni. Od dawna planowaliśmy, aby zmienić, choć raz menu w trakcie pracy, z koreańskiego na coś innego. Za moja namową poszliśmy do Restauracji Uzbekistańskiej (nie wiem czy może powinno być Uzbeckiej 🙂 ). Jedzenie bardzo dobre. Przypomniał mi się smak z początków mojej przygody w Korei (kiedyś tam byłem z Grześkiem), a jednocześnie trochę podobnie do naszej kuchni w Polsce. Na minus niestety jedynie, za taki lunch trzeba zapłacić w przeciwieństwie to darmowego w stoczni 🙂 . Wszystkim smakowało, a byliśmy nasza trójka plus jeden kolega koreański.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *