Dzień 32

Są pewne przypuszczenia, jakie dostałem od Marzeny, że wczoraj zjadłem „szczura na patyku” 🙂 . Wykluczyć nie mogę, ale żadnych konsekwencji żołądkowych z tego tytułu nie miałem, a i w smaku było ok 🙂 . Pozostając w temacie kulinarnym dzisiaj była pizza. Niedaleko mojego domu, są 2 pizzerie serwujące dania na wynos, postanowiłem więc spróbować jednej z nich. Muszę przyznać, że była całkiem smaczna i wielka. Zjadłem połowę i druga zostawiłem na jutro 🙂 . Pizza tutaj nie jest tania, ale jeśli uwzględnić że na 2 dni to wychodzi sensownie. Taki obiad zmieścił się w 30PLN, a dostałem jeszcze 1.5l pepsi. Pizza była pięknie zapakowana, do tego 3 różne sosy, normalnie warta swojej ceny. Że ja tam trafiłem na 2 tygodnie przed powrotem do domu to moje szczęście, kto wie „ile więcej mnie” wróciłoby do Polski jeśli bym się stołował tam częściej 🙂

20160203_182553 (Medium) 20160203_182626 (Medium)

W pracy w Korei, raczej luźny dzień, ale co nieco udzielałem się też online w pracy w Polsce 🙂 . Powoli, muszę się zacząć przestawiać, więc dobrze być na bieżąco z tematami jakie mogą mnie czekać w domu.

Dzisiaj jest trochę bardzie kulinarnie, to jest jeszcze coś a’propos. Poszliśmy na lunch poza stocznię. Plan był aby iść na typową „zupę koreańską”. Jest to miska zupy na bazie wołowiny, z kawałkami mięsa i do tego jest pojemniczek ryżu, który dodajemy do zupy. Całość, dosyć pożywna i „wypełniająca”, tak więc wystarczy taka miska zupy do wieczora 🙂 . W zasadzie nie jest to nic godnego do poświęcania więcej czasu dla opisu, ale zabawna była sytuacja jak weszliśmy do baru. Poszliśmy w konkretne, polecane miejsce. Jakież było nasze zdziwienie, gdy na wejście wskazując na obrazek, że chcemy zjeść taką zupę (bo nie było możliwości porozumienia się po angielsku 🙁 ), pani nas prawie wypchnęła za drzwi ze słowami „NO, NO”, domyślam się jedynie, że nie można było tam zostać, bo wszystkie miejsca w trakcie godzin lunchu były zarezerwowane 🙁 . Co prawda jak weszliśmy były wolne stoliki, ale pewnie czekali na gości. Tego się będę trzymał, bo trudno mi sobie wyobrazić, że „tych klientów nie obsługujemy”. Sytuacja była zabawna, więc wyszliśmy, a w zasadzie nas wypchnęli 🙂 i zjedliśmy podobna zupę w barze obok.

W drodze na lunch, przed wyjazdem poza teren stoczni zrobiłem fotkę „szafki na kaski”. To chyba jest specjalne miejsce dla stoczniowców, aby „na miasto poszli elegancko”, bez hełmów : )

20160203_122134 (Medium)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *